Bez kategorii

MKS Kluczbork – Rozwój Katowice 1:1 (0:1)

Zawodnicy obu drużyn bardzo szybko dostosowali się do mokrego podłoża, jakie zafundowała im aura w postaci siorpiącego przez cały dzień deszczu. Na szczęście fala opadów sobie poszła i zawody rozpoczęły się w iście angielskiej scenerii. Tak więc spotkanie toczyło się w szybkim tempie, na przemian po obu stronach boiska. 

W 20 minucie zrobiło się gorąco pod bramką katowiczan. Prowadzący mecz, pan Paweł Kukla, za zagranie futbolówki do swojego golkipera, podyktował rzut wolny pośredni w odległości ok. 10 metrów od linii bramkowej. Sfinalizował to Kamil Nitkiewicz, niestety kilka centymetrów nad poprzeczką.   

W następnej akcji goście objęli prowadzenie. Najszybciej do wrzutki w okolice pola karnego pobiegł Bartosz Marchewka, który napotkał na drodze skracającego kąt Grzegorza Kleemanna, lecz zdołał po rykoszecie umieścić pikę w siatce. Przewrotnie od tego momentu powinno się na boisku "zacząć dziać", tymczasem prowadzenie Rozwoju całkowicie uśpiło to spotkanie.

W tej części gry jeszcze Daniel Szołtys próbował z wolnego lobować Kleemana, ale skończyło się na strachu, gdyż nasz człowiek w świątyni nie bez problemów zdusił piłkę do ziemi. Przed zejściem na przerwę dwa razy szczęścia próbował Sebastian Deja. Najpierw z dystansu w gąszcz nóg katowickiej defensywy, chwilę późnej z wolnego, wprost do koszyczka dobrze ustawionego Solińskiego.   

W 63 minucie musiało być 0:2. Na prawej stronie "zatańczył" Daniel Paszek i sprezentował wykładkę Pawłowi Szołtysowi. 20-letni napastnik miał już przed sobą tylko pustą przestrzeń i ofiarnie ratującego sprawę Kleemanna, w którego zresztą trafił. Co działo się do tej pory? Napiszemy krótko: niewiele. 

Wyrównanie paść mogło w minucie 74. Biało-niebiescy mieli ku temu aż dwie okazje z rzędu. Najpierw Damian Warchoł trafił głową w składanie słupka i poprzeczki, z kolei dobitka Wojciecha Kochańskiego wylądowała niemalże w tym samym miejscu. Ta faza meczu toczyła się już głównie na przedpolu rywala. Ekipa spod 'Wujka" cofnęła się, ale nie na tyle, by rezygnować z szans na kontratak, z celem dobicia gospodarzy.

Napór MKS-u nie ustawał. Kolejny celny strzał oddał w 81 minucie Lucjan Zieliński, padł on jednak łupem Solińskiego. Bardzo głośno zrobiło się w 84 minucie. Kiedy w bocznej strefie boiska leżał na trawie Kamil Łączek, w polu karnym sfaulowany został Zieliński. Jedenastkę pewnie wykonał Kamil Nitkiewicz i Kluczbork wrócił z dalekiej podróży. "Piłkę meczową" dostał już w doliczonym czasie gry Warchoł, strzelił silnie z 5 metrów, jednak tylko w sobie wiadomy sposób Soliński instynktownie wyciągnął ręką i rezultat pozostał bez zmian.     

Raport

fot. Mirosław Szozda / http://mkskluczbork.pl