Bez kategorii

MKS Kluczbork – Gwardia Koszalin 1:1 (0:0)

Nadprogramowy niedzielny mecz przy Sportowej rozleniwił chyba wszystkich. W przepiękny krajobraz i aurę złotej polskiej jesieni wpisał się przebieg pierwszej połowy spotkania. W jej trakcie nasi zawodnicy oddali dwa celne strzały w światło koszalińskiej bramki, lecz wynik pozostał nienaruszony.

Oba wydarzyły się w końcowych minutach tej części gry. O ile centro-strzał Jakuba Skoczylasa o mało nie wylądował w siatce dosyć przypadkowo i jakoś dosięgnął go stojący między słupkami Adrian Hartleb, o tyle w 45 minucie musiało być 1:0. Najpierw na strzał, już z pola karnego, zdecydował się Paweł Baraniak, golkiper gości odbił futbolówkę wprost pod nogi Donatasa Nakrosiusa, lecz temu ostatniemu zabrakło odrobiny zimnej krwi i atom Litwina poleciał w przestworza.

Jeśli dodamy do tego minimalnie niecelną przymiarkę Sebastiana Dei z 10 minuty zwodów, rzec by można, że przyjezdni konsekwentnie realizowali swój cel, którym było przede wszystkim uniknięcie w Kluczborku jakichkolwiek bramkowych strat. Ostatnich trzech spotkań przecież nie przegrali i stracili w nich tylko jednego gola.

Tak też na następne emocje czekaliśmy aż do 61 minuty, i znów zadecydować mógł ślepy los. Po dośrodkowaniu Dominika Kościelniaka piłki do swojej siatki o mało nie wsadził Patryk Baranowski. Futbolówka jedynie zatańczyła na poprzeczce, co kosztowało ludzi Tadeusza Żakiety kilka stresowych kalorii, a nam wystarczyć musiała ślinka na ustach. 

Minuty biegły nieubłaganie. W 65 przymiarka Jakuba Skoczylasa wybita został z linii bramkowej, jednak objęcie przez nasz zespół prowadzenia było coraz bliżej. – Musimy grać konsekwentnie i przede wszystkim być cierpliwi – uczulał swoich podopiecznych trener Łukasz Ganowicz. 180 sekund później nastąpił przełom. Wprowadzony na zmianę Lucjan Zieliński zapędził się w pole karne i zatrzymać mógł go już tylko Hartleb. 

Ewidentny rzut karny bez cienia wątpliwości wykonał Sebastian Deja i biało-niebiescy dopięli swego. Przysłowiową "kropkę nad i" postawić mógł kwadrans przed końcem Damian Warchoł, ale przegrał "dwustu-procentowe" sam na sam z bramkarzem Gwardii. Tymczasem w 81 minucie koszalinianie doprowadzili do wyrównania. Potrzebne było im do tego przepięknej urody trafienie Przemysława Brzeziańskiego z okolicy jakichś 20 metrów.

W polu bramkowym rywala zakotłowało się kilka chwil później i MKS odzyskał prowadzenie. Prowadzący zawody, pan Karol Rudziński z Olsztyna dopatrzył się jednak faulu na bramkarzu, popełnionego przez Miłosza Reischa, Hartleb wyjął piłkę z siatki i wznowił grę z pola. Dwie "meczówki" dostał już w doliczonym czasie wspomniany wyżej Zieliński, ale najpierw fatalnie wykończył drugą w tym spotkaniu "setkę", a później piłkę bitą piętką jakimś cudem zagarnął Hartleb.    

Bramki: 70. Sebastian Deja (karny) – 81. Przemysław Brzeziański.

Żółte kartki: Dawid Wolny, Donatas Nakrosius, Kamil Nitkiewicz – Bartosz Maciąg, Aleksander Sopel, Maciej Stańczyk, Adrian Hartleb, Patryk Baranowski

MKS: Majchrowski – Skoczylas, Gierak, Brodziński, Nitkiewicz (k) – Deja, Nakrosius (65. Bodziony) – Kościelniak, Wolny (63. Zieliński), Baraniak (83. Reisch) – Warchoł (78. Fedota). Rezerwowi: Kleemann, Fedota, Bodziony, Niemczyk, Zieliński, Górkiewicz, Reisch.

Trener: Łukasz Ganowicz.

Gwardia: Hartleb – Baranowski, Maciąg (63. Przyborowski), Oleszczuk, Brzeziański – Szubert, Kwiatkowski (90. Gregorek), Shimmura (81. Łysiak), Stańczyk (k), Poźniak – Sopel (63. Karbowiak). Rezerwowi: Dulewicz, Gregorek, Karbowiak, Ginter, Przyborowski, Łysiak, Zyska

Trener: Tadeusz Żakieta.

Sędzia: Karol Rudziński (Olsztyn).

Widzów 400.

fot. Mirosław Szozda / http://mkskluczbork.pl