Bez kategorii

MKS Kluczbork – Gryf Wejherowo 2:2 (1:1)

Pierwsze brawa pod bardzo skąpo wypełnioną tego dnia trybuną główną rozległy się w 10 minucie. Najpierw gąszcz nóg wejherowskich obrońców zablokował strzał Damiana Warchoła, a dobitka z dystansu Donatasa Nakrośiusa dała nam rzut rożny. To właśnie po nim MKS objął prowadzenie, ale nie od razu. Potrzebne było do tego uderzenie głową Pawła Gieraka i zagranie ręką Jakuba Ptaka. W 12 minucie "karniaka" pewnie na gola zamienił Sebastian Deja. 

Goście wyrównali bardzo szybko. Piłkę na prawej stronie otrzymał nieobstawiony Michał Trąbka i wyszedł sam na sam z Kacprem Majchrowskim. Płaski strzał po ziemi i w 18 minucie na tablicy świetlnej widniało już 1:1. Od tego momentu częściej w posiadaniu piłki był Gryf. W 22 minucie chybił głową Krzysztof Wicki, dwie minuty później groźnie przymierzył Paweł Burzy. To był tylko początek kłopotów naszego zespołu.

Od 24 minuty biało-niebiescy musieli sobie radzić w dziesiątkę po tym, jak za drugą żółtą kartkę z boiska "wyleciał" Lucjan Zieliński. Podopieczni Piotra Rzepki momentalnie poczuli krew i za chwilę w opałach znów był Majchrowski, który bronił na raty, w tym niebezpieczną i silną bombę wspomnianego już Trąbki. Kto wie co byłoby dalej, gdyby prowadzący zawody Marcin Szrek nie odesłał pod prysznic Pawła Brzuzego. Pomocnik przyjezdnych popełnił faul na Kamilu Nitkiewiczu, liczebne straty się zbilansowały i zawody można było rozpoczynać niejako od początku.

Nasi odzyskali prowadzenie, ale już po zmianie stron, w 51 minucie. Wprowadzony na zmianę Paweł Baraniak na pełnej szybkości pociągnął lewą stroną i wycofał futbolówkę do wbiegającego w narożnik pola karnego Nitkiewicza. Kapitan naszej jedenastki jak rasowy "napadzior" huknął bez namysłu, czym zapracował sobie na gromkie "MKS! MKS", którego konstrukcja naszego obiektu dawno nie słyszała.   

Co działo się później? A to, na co każdy kibic kopanej zawsze czeka, czyli piłkarskie emocje. Gracze obu zespołów zaczęli na przemian okładać się ciosami. Kapitalną interwencją popisał się w 65 minucie Majchrowski, przenosząc główkę Piotra Okuniewicza nad poprzeczkę, z kolei w minucie 74 nogami wybronił przymiarkę po ziemi wszędobylskiego Trąbki. Pomiędzy tymi zdarzeniami prawdziwe oblężenie przeżył Ferra, którego zmorą stać się Mógł Dominik Kościelniak, ale dwa razy wyszedł z opresji.  

Zwodnicy w żółto-czarnych strojach postawili wszystko na jedną kartę. Okuniewicz nie pomylił się w 76 minucie i kolejną "setkę" zamienił na bramkę. Zresztą, był kompletnie sam przed rozpaczliwie interweniującym Majchrowskim i miał "pół dnia" żeby trafić do siatki. Szybkie tempo nie opuszczało spotkania już do samego końca. W 85 minucie swym pneumatycznym podbiciem huknął Sebastian Deja, ale Ferra wypiąstkował. Podobnie uczynił w doliczonym już czasie gry, po charakterystycznym rogalu z wolnego autorstwa Nitkiewicza. To było w sobotę wszystko i tylko tle, gdyż w tym spotkaniu remis nie zadowolił zapewne żadnej ze stron.

Raport

Zdjęcie: Walczą Piotr Kołc i Damian Warchoł

fot. Mirosław Szozda / http://mkskluczbork.pl