WOKÓŁ KLUBU

Waldemar Sosin: Potrzebujemy Was – kibiców!

Prezes MKS-u Kluczbork Waldemar Sosin jest optymistą. Sternik naszego klubu wierzy w pewne utrzymanie się w 2 lidze i nie traci nadziei na lepsze czasy przy Sportowej. Tak, przy Sportowej, a konkretnie w sektor zorganizowanej grupy kibiców biało-niebieskich, którzy kilka miesięcy temu abdykowali, ale mają powrócić i pomóc naszej drużynie w osiągnięciu celu.

Czy rzeczywiście jest to realne? Wygląda na to, że fani MKS-u, to typowi “wynikowcy”.
– Oddanych i pełnych pasji kibiców ma prawie każdy klub piłkarski w Europie, my również pamiętamy czasy kiedy trybuny przy Sportowej wypełniały się do ostatniego miejsca, a określenie „kibic – 12zawodnik” towarzyszyło nam na co dzień. Zamiast więc odpowiadać na pytanie, zaapeluję: po lepszym okresie w historii naszego klubu potrzebujemy Was, kibiców, także teraz, przecież to dla Was gramy i to Wy tworzycie klub!

I co, staną na wysokości zadania?
– Wielokrotnie słyszeliśmy o kibicach, którzy w trudnych momentach wspierają swój klub, pomimo trudnej sytuacji w jakiej się znalazł. Klub to nie tylko piłkarze, budynki, boiska, i my – działacze. Klub tworzą właśnie ludzie, i to bez względu na moment, w którym się znalazł. Przynajmniej tak być powinno.

Zna pan prezes jakieś przykłady takich bezinteresownych zrywów?
– Trudno nie spojrzeć tu za zachodnią granicę. W St. Pauli, jeśli klub popadł w długi, kibice wypuścili serię koszulek z przeznaczeniem na ten konkretny cel. Konieczne było także wybudowanie trybuny, wtedy… kupili akcje klubu, które w perspektywie kolejnych ośmiu lat klub miał im zwrócić! Z naszego podwórka godna polecenia jest postawa fanów Stomilu Olsztyn, jeszcze jak rywalizowaliśmy z nim w 1 lidze, którzy szybko zebrali kilkadziesiąt tysięcy złotych, żeby ratować swój klub.

Olsztyn to jednak nie 25-tysięczny Kluczbork lub kibicowska kultura z Niemiec…
– Tak, ale rola stadionu jest dla nich taka sama. Arena meczów mistrzowskich to nie tylko miejsce, gdzie ogląda się mecze, to tam kibice spotykają się kilka godzin przed nim i rozmawiają, świętują, bo to “oni są klubem”, a obiekt ich świątynią, i to jest dla nich najważniejsze, nie tylko wtedy, kiedy drużyna wygrywa, ale szczególnie wtedy, gdy przegrywa.

Kilka akcji, które zarząd desperacko organizował spotkało się z umiarkowanym, by nie powiedzieć bardzo mizernym zainteresowaniem. Żniwo kilkunastu tysięcy ulotek puszczonych w miasto przyniosło niewiele ponad tysiąc złotych, a ciągłe nawoływanie do wsparcia owocuje wpłatami, ale wciąż tych samych osób, których jest… kilkanaście!
– Nie pozostaje nam nic innego jak już wiosną powrócić na wspólną ścieżkę i kroczyć wspólnie po kolejnych stadionach, najlepiej od zwycięstwa do zwycięstwa! Klubowi cały czas można pomóc, deklaracje wstąpienia w szeregi członków stowarzyszenia, czy deklaracja udziału w “Klubie 100” są od ręki dostępne. Można także wspierać przekazując nam 1% swojego podatku. Ktoś, kto chce pomóc szuka rozwiązań, kto nie chce, poszukuje wytłumaczeń. Tym, którzy pojawili się na naszym ostatnim spotkaniu serdecznie dziękuję! To budujące, że ludzi odpowiedzialnych za klub jest więcej.

Może jednak pomyśleć o czymś bardziej przyziemnym, żeby choć zachęcić kibiców do przychodzenia na stadion? Jesienna frekwencja, szczególnie w końcówce rundy, zdecydowanie nie powaliła na kolana.
– Sprzedaż karnetów na rundę wiosenną już ruszyła. Do każdego serwujemy klubowy kalendarz ekstra, a posiadacz karnetu w trakcie meczu liczyć może na dodatkowe bonusy, które rozdajemy drogą losowania. Od dwóch lat mamy na stadionie sztuczne oświetlenie, które podnosi atrakcyjność oglądanych meczów. Dysponujemy bardzo dobrze zorganizowanym zapleczem kateringowym, na specjalnym stoisku sprzedajemy klubowe pamiątki. Myślenie kluczborskich kibiców musi w końcu ewoluować i nie odbywać się na zasadzie: płacę, więc żądam wygranej! W kwestii sportowej zrobiliśmy naprawdę wszystko, żeby Kluczbork dalej cieszył się ze szczebla centralnego rozgrywek i nie zniknął z piłkarskiej mapy Polski, a kibice razem z nim. (Rozmawiał Jacek Nałęcz)

Zdjęcie: Waldemar Sosin i Wojciech Smolnik, inicjały te same i takaż sama miłość do MKS-u.

fot. /mkskluczbork.pl