PIERWSZA DRUŻYNA

Zaradny zrzutek, który strzela gole

Na pytanie, czy zaradny z niego chłopak, odpowiada krótko: tak, jak najbardziej! Konrad Zaradny to ostatni zimowy nabytek w seniorskiej kadrze MKS-u Kluczbork, a w zasadzie iście przedwiosenny, gdyż dokonany już po zamknięciu okienka transferowego.

Wylądowałeś jak “zrzutek” na kluczborskiej ziemi i zanim zwinąłeś spadochron, zdążyłeś strzelić dwa gole, tylko dwa…
– To prawda. Gdybym policzył, to miałem dziś cztery dobre okazje na zdobycie bramek, wykorzystałem dwie, a to chyba nie najgorzej, zważywszy na to, że to mój pierwszy oficjalny mecz i gra z nowymi kolegami.

O sparingu z Rozwojem Katowice zbyt wiele rozprawiać nie będziemy. 50-procentowa skuteczność, nie znając nikogo w zespole… brawo!
– Rzeczywiście, do tej pory nie miałem okazji zetknąć się z chłopakami z drużyny, ale z każdą chwilą czuję się tu coraz lepiej. Uważam też, że mamy duży potencjał do dobrego grania w piłkę.

Z tego co wiem, to dosyć długo szukałeś nowego klubu.
– Tej zimy miałem dwa “tematy” w lidze czeskiej. W pierwszym przypadku jeszcze w okresie świątecznym, ale zwolniono akurat tamtejszego trenera, który o mnie zabiegał, w drugim zadecydowały sprawy odstępnego dla mojego ostatniego klubu, na linii Siarka Tarnobrzeg – Viktoria Żiżkov. Sprawa się przeciągała, w międzyczasie pojawiła się tam ciekawa oferta zawodnika z doświadczeniem międzynarodowym, i ostatecznie spaliła na panewce.

Ale do Siarki już nie wróciłeś?
– Później pojechałem do Pogoni Szczecin. Podpięty zostałem pod drugą drużynę, przebywałem z nią nawet na obozie, lecz znów zdecydowały sprawy finansowe. Zanim pojawił się Kluczbork, dwa tygodnie trenowałem z Garbarnią Kraków. Tam jednak nie zapewniono mi zaplecza, choćby mieszkania, więc wspólnie z managerem zdecydowaliśmy, że musimy znaleźć inny klub, taki, który zapewni mi przede wszystkim dobre warunki bytowe, tak zwany socjal, żebym mógł spokojnie trenować i grać. MKS temu sprostał. Dogadaliśmy się także odnośnie finansów.

Masz dopiero 20 lat, a już całkiem ciekawe piłkarskie CV.
– Powiem szczerze, że zawsze brakowało mi stabilizacji gry. Poprzednie kluby miały bardzo wysoko zawieszoną poprzeczkę i wolały stawiać na bardziej doświadczonych zawodników. Z Zagłębiem Sosnowiec “robiłem” awans jak miałem 17 lat, a nie mogłem nawet podpisać profesjonalnego kontraktu. Jak skończyłem 18, to dostawałem szanse w końcówkach, ale presja zawsze tam rosła. W 1 lidze praktycznie nie miałem już szans, kiedy goni się za Ekstraklasą, wiadomo jak jest.

Byłeś też pod Jasną Górą.
– W Rakowie sytuacja wyglądała podobnie. Zacząłem grać, z czasem jednak zaliczałem ogony, gdyż ciśnienie na 1 ligę było ogromne, i w zasadzie nie było innego wyjścia. Raków jednak postawił sprawę jasno i wiedziałem, że będę miał mniej szans na granie. Spróbowałem więc Olimpii Grudziądz, choć w Częstochowie nikt nie chciał się mnie pozbyć i klub był do końca fair. Ostatecznie jednak trafiłem do Siarki.

Siarka to teraz twój i nasz ligowy rywal, dlaczego więc nie grasz tam dalej?
– Miałem pecha. Tydzień przed startem ligi złapałem uraz w sparingu z Motorem Lublin. Wygraliśmy go 7:1, zdobyłem dwa gola, zaliczyłem dwie asysty, i… zostałem nadepnięty korkiem na stopę, w 70 minucie. Torebka stawowa się zerwała i miałem po występach. Zanim doszedłem do siebie, kończył się już sezon, więc znów grałem w końcówkach, czasami nawet z bólem, co bardzo przeszkadzało w koncentracji na boisku. W następnym sezonie ze zdrowiem było już OK, mieliśmy młody zespół, ale brakowało nam wyników. Znów wchodziłem z ławki, gdyż na placu gry dominowali starsi zawodnicy.

I z Czech, poprzez Szczecin i Kraków, do Kluczborka! Kto pierwszy dał sygnał?
– Zbliżał się koniec “okienka”, czas płynął nieubłaganie i postanowiłem poszukać klubu, który zapewni mi to, co już powiedziałem. Swoje kontakty uruchomił mój manager, który skontaktował się z trenerem Furlepą i przyjechałem na testy. Zagrałem przeciwko (nomen omen) Rakowowi i zapadła decyzja, że zostaję.

Czyli trener Furlepa musiał obiecać ci miejsce w podstawowej jedenastce.
– Ależ skąd! Trener postawił sprawę jasno, ze widzi we mnie potencjał, jest na tak, ale “za darmo” nikt grania u niego nie dostanie, no ale mogłem się już rozpakowywać.

Skrajnych pomocników ci u nas dostatek.
– Zgadza się, ale każdy z chłopaków dysponuje swoimi indywidualnymi, innymi cechami. Oczywiście do tego dochodzi koncepcja gry całego zespołu, która należy do trenera i dobierze on sobie takich zawodników, którzy zapewnią mu realizację celu.

Przeciwko Rozwojowi rozpocząłeś mecz na lewej stronie, ale bardzo szybko zamieniłeś się pozycjami z Lucjanem Zielińskim.
– Jestem zawodnikiem ofensywnym. Najlepiej gra mi się z przodu, na prawej pomocy. Trener zostawił nam wybór, że to my zdecydujemy, kiedy mamy się zamieniać stronami. Zrobiliśmy to szybko, bo “Zielu” woli tę lewą.

Co powiedziałbyś kluczborskim kibicom zanim wybiegniesz na murawę w biało-niebieskich barwach, już w meczu o stawkę?
– Bardzo zachęcam wszystkich do regularnego uczestnictwa w meczach. Wiemy o co gramy, a to gwarantuje, że na pewno będzie co oglądać, będą emocje i dużo się będzie działo.

A tobie czego życzyć?
– Choć po kontuzji nie ma już śladu, to przede wszystkim zdrowia, i tej stabilizacji, o którą tak zabiegam.

Rozmawiał i fot. Jacek Nałęcz /mkskluczbork.pl