PIERWSZA DRUŻYNA PRZYPIĘTY

Adrian Klepczyński: Jeszcze teraz bolą mnie dziąsła

To po faulu na Adrianie Klepczyńskim do piłki ustawionej na przysłowiowym “wapnie” podszedł Kamil Nitkiewicz i w 54 minucie, nie dał szans bramkarzowi Siarki Tarnobrzeg, Przemysławowi Janowskiemu. Jak doszło do tego, że prowadzący zawody Paweł Malec podyktował rzut karny?

– Z tego co pamiętam, to Kamil wrzucał piłkę na dłuższy słupek, a ja zamykałem to dośrodkowanie. Chciałem zgrać ją do środka, zostałem kopnięty w twarz przez zawodnika gości (Jakub Księżniakiewicz) i sędzia zagwizdał karnego.  “Nita” strzelił z zimną krwią, a mnie jeszcze teraz bolą dziąsła.

Możemy zatem śmiało powiedzieć, że w niedługim odstępie zaliczyłeś kolejną asystę. Najpierw nabiłeś Huberta Antkowiaka przeciwko Radomiakowi Radom, a później w tym samym meczu idealnie obsłużyłeś Tomasza Górkiewicza.

– Tak, na pewno tak, ale głównie to cieszymy się z tych dzisiejszych trzech punktów. Nareszcie przełamaliśmy się w meczu u siebie, co było szczególnie ważne po ostatnich porażkach. Najważniejsze, że Kamil wykorzystał ten rzut karny, bo tak się niestety tabela układa, że każdy następny mecz jest dla nas “o życie”.

Nasz doświadczony stoper w ciepłych słowach chwalił rywala, ale również to, że zagraliśmy na “zero z tyłu”, w końcu popularny “Klepa” odpowiada głownie za to, by nie tracić goli.

– Siarka to bardzo doświadczony zespół pomimo tego, że to bardzo młoda ekipa. Do momentu zdobycia bramki spotkanie było wyrównane. Od chwili kiedy prowadziliśmy w tym meczu, goście rzucili się na nas i zepchnęli nas do defensywy. Liczyliśmy jednak na nasze kontry, lecz szkoda, że choćby jednej z nich nie udało się zakończyć bramką, bo z pewnością byłoby trochę więcej spokoju z tyłu.

fot. Mirosław Szozda /mkskluczbork.pl