PIERWSZA DRUŻYNA PRZYPIĘTY

Robota wykonana, ale to jeszcze nie koniec: MKS – Błękitni 2:0

To był chyba najbardziej duszny dzień w tym roku. Zieleń, która spowija nasz stadiom podczas całego meczu nie poruszyła się choćby o milimetr. Warunki do uprawiania futbolu były – delikatnie mówiąc – trudne, jednak takie same dla obu stron sobotniego starcia.

Niemniej już w 7 minucie ładnie z dystansu przymierzył pełniący tym razem obowiązki kapitana drużny Michał Glanowski, ale Mariusz Rzepecki złapał piłkę. Do czasu otwarcia przez MKS wyniku, przy Sportowej niewiele się działo. W 26 minucie do kornera podszedł Sebastian Deja i dośrodkował na pierwszy słupek, gdzie czyhał ze swoją głową Tomasz Górkiewicz. Futbolówka zrobiła kozła i pod poprzeczką zatrzymała się w siatce.

Niemniej już w 7 minucie ładnie z dystansu przymierzył pełniący tym razem obowiązki kapitana drużny Michał Glanowski, ale Mariusz Rzepecki złapał piłkę. Do czasu otwarcia przez MKS wyniku, przy Sportowej niewiele się działo. W 26 minucie do kornera podszedł Sebastian Deja i dośrodkował na pierwszy słupek, gdzie czyhał ze swoją głową Tomasz Górkiewicz. Futbolówka zrobiła kozła i pod poprzeczką zatrzymała się w siatce.

“Górek” miał tego dnia “łeb nie od pardy”, w 37 minucie po karkołomnej interwencji Rzepeckiego piłka przekroczyła linię bramkową, jednak “ktoś” w czarnym stroju dopatrzył się pozycji spalonej naszego stopera.  Piękny strzał Bartosza Brodzińskiego z woleja, na trzy minuty przed końcem pierwszej połowy udowodnił, że stroną przeważającą ostatniego spotkania w tym sezonie w Kluczborku, był MKS.

Początek odsłony numer dwa zafundował nam horror w naszym polu karnym. Goście wykonywali rzut wolny blisko bocznej linii bramkowej, na szczęście serię kiksów przyjezdnych w kluczborskiej “piątce” skończył Filip Karmański. Pomiędzy 68 a 70 minutą mecz miał się zwyczajnie skończyć. Najpierw Lucjan Zieliński przegrał pojedynek sam na sam z golkiperem przyjezdnych, a kilka chwil później do pustej bramki z 2 metrów nie trafił Sebastian Deja.

Naszych skarcić mógł szybką szarżą Gracjan Jaroch. Rozgrywający Krzysztofa Kapuścińskiego huknął z okolic 16 metra, minimalnie nad poprzeczką. Gromkie brawa pożegnały schodzącego w 79 minucie Glanowskiego. Wróbelki ćwierkały, że Michał ma zamiar zakończyć karierę, ale jak już to oficjalnie zrobi, to pożegnamy go z honorami. Tymczasem na placu boju o 2 ligę coraz groźniejsze były zapędy Błękitnych.

W 87 minucie ten, który zabrał nam wszystkie punkty w Stargardzie, to znaczy Mateusz Węsierski, zmusił do maksymalnego wysiłku Kacpra Majchrowskiego, który wyciągnął jego strzał tuż przy prawym słupku. Doliczone pięć minut ciągnęły się teraz jak makaron, lecz przy gromkich decybelach: “MKS, MKS!!!”, które dobywały się z trybun. Już w doliczonym czasie gry Deja strzałem po ziemi załatwił ostatecznie sprawę wyniku, ale nie utrzymania. Wszystko rozstrzygnie się dokładnie za siedem dni, na stadionie w Stalowej Woli.

DataGospodarzGodzina/WynikNa wyjeździe