PRZYPIĘTY WOKÓŁ KLUBU

Wojciech Smolnik: Musimy maszerować dalej!

O żalu i wyczekiwaniu, ale także o odpowiedzialności za dalsze losy MKS-u Kluczbork. Wszystko w rozmowie z wiceprezesem naszego klubu, Wojciechem Smolnikiem.

Co się czuje po takim meczu jak ten ostatni, w Stalowej Woli?

– Ja czułem się jak zbity pies. Dopadają człowieka wątpliwości, czy to co robi, ma jakikolwiek sens, i nie chodzi o samą porażkę, ale o styl, a wtedy odechciewa się chcieć. To nie była drużyna, która walczy „o życie” wyglądało to na zwykły, ostatni mecz, bez jakiejkolwiek stawki, który trzeba zagrać i udać się na zasłużony urlop. Rozmawiałem z trenerem Furlepą i wspólnie stwierdziliśmy, że nie rozumiemy, jak drużyna, którą w meczach domowych chce się oglądać, może tak słabo prezentować się na wyjazdach.

Dotarło już do pana to, że MKS jest już klubem trzecioligowym?

– Nie, nie dotarło, to jest zbyt trudne do przetrawienia. Sportowo nie daliśmy rady i pozostał już tylko „zielony stolik”, a co z tego wyniknie, zobaczymy. Najczęściej używane teraz słowo w klubie to: czekamy! Ja przed rundą wiosenną głęboko wierzyłem w utrzymanie, ale chyba nikt nie mógł przewidzieć, że liga stanie się tak szalona, gdzie jej czub notorycznie przegrywał, a drużyny z końca tabeli biły największych faworytów. Nadto przedłużająca się zima sprawiła, że rozgrywki prowadzone były w zawrotnym tempie. My w tabeli wiosny zajęliśmy 6. miejsce, a z ligi spadły trzy najsłabsze wiosną zespoły… i my.

Dwa lata i dwa spadki. Parafrazując scenę z “Piłkarskiego pokera”, można śmiało zacytować: tośmy k… daleko zaszli!

– To znakomity film, niektórzy twierdzą, że komedia, a ja myślę, że to jest dramat. Trudno się nie zgodzić z cytatem, tyle tylko, że my musimy maszerować dalej!

Po wielu latach uczestnictwa w szczeblu centralnym rozgrywek, lecimy na jego peryferie, czy można było tego uniknąć?

– Coś się kończy, coś się zaczyna. MKS Kluczbork przez dekadę występów na szczeblu centralnym (6 sezonów w 2 lidze i 4 sezony w 1 lidze) stał się marką rozpoznawalną i szanowaną w całej Polsce. To nie był czas stracony i myślę, że wspólnie z kibicami przeżyliśmy wiele wspaniałych chwil, wiele wzruszeń, wszyscy byli dumni z tego klubu i to nie tylko w Kluczborku. Oczywiście były też rozczarowania i smutne chwile, ale o tym nie chcę dzisiaj mówić.
Czy można było tego uniknąć? Oczywiście że tak, ligę przegraliśmy jesienią, wiosna teoretycznie była dobra i ta drużyna po paru korektach ładu i składu, mogłaby powalczyć o najwyższe cele. Tym bardziej żal, że trzeba będzie
drużynę budować praktycznie od nowa. Szczerze powiedziawszy, to z nami było trochę tak, jak z tą symboliczną gumą, która do pewnego momentu oczywiście się rozciąga, ale w pewnym momencie jest koniec i guma pęka. My od lat borykamy się z poważnymi problemami finansowymi, a tu przez dziesięć lat na występowaliśmy szczeblu centralnym, gdzie drużyna z 25-tysięcznego miasteczka, ze zdecydowanie najniższym budżetem, dokonywała wręcz cudów, rywalizując jak równy z równym z takimi firmami jak: Górnik, Widzew, ŁKS czy GKS Katowice. Ich pieniądze były nawet dziesięciokrotnie wyższe od naszhych. Po awansie do 1 ligi MKS dostał dodatkowo sto tysięcy, a Zagłębie Sosnowiec, które było tuż za nami w tabeli, trzy miliony, to taka “drobna różnica”. Niestety nie udało się ani znaleźć sponsora strategicznego, ani zmobilizować kluczborskiego biznesu do gremialnego wspierania klubu. Dlatego serdecznie dziękuję tym wszystkim, którzy nas wspierają i proszę żebyście w tych trudnych chwilach zostali z nami! Każdy powinien zdawać sobie sprawę jak trudno jest budować drużynę, bez przynajmniej minimalnych (na danym poziomie rozgrywkowym) środków finansowych. Trzeba ryzykować, zatrudniać zawodników „po przejściach”, którzy chcą coś udowodnić, którzy chcą się odbudować. Niestety nie zawsze takie transfery spełniają nasze i kibiców oczekiwania.

Do kogo ma pan największe pretensje, za to, co się wydarzyło?

– Największe pretensje mam do siebie, mam świadomość popełnionych błędów i coś z tym będę musiał zrobić. Pewne jest, że w obecnych warunkach nie będę w stanie w klubie pracować, ale mam nadzieję że najbliższe dni sporo zmienią. Uważam, że jak najszybciej powinniśmy wrócić do korzeni i opierać drużynę na wyróżniających się zawodnikach z regionu, tyle tylko że „gwiazdy” czwartej ligi opolskiej w większości są już dobrze po trzydziestce, i to jest kolejny problem, a koło się zamyka. Czeka nas zatem sporo improwizacji w tym temacie.

Jak się zatem czuje wiceprezes świeżo upieczonego uczestnika grupy opolsko-śląskiej?

– Źle! Bardzo źle! Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że kolejne, choć zgoła odmienne wyzwania czekają.

Trener Jan Furlepa rozpuścił już zawodników do domów. Pożegnał się z nimi, czy powiedział im do widzenia?

– Powiedział do zobaczenia na zajęciach 21 czerwca, gdyż wszyscy zawodnicy i pracownicy sztabu do 30 czerwca mają ważne kontrakty z klubem. Pewne jest, że kilku, a nawet kilkunastu zawodników nie zobaczymy już w barwach MKS-u, ale to będzie zależne od wielu czynników, a przede wszystkim od tego, co zrobi Komisja ds. Licencji Klubowych PZPN.

Czyli rewolucja kadrowa w wydaniu trzecioligowym?

– Ja mam nadzieję, że raczej ewolucja, a w jakim wydaniu? Już mówiłem – czekamy!

Trener Furlepa darzony jest ogromną sympatią wśród kibiców. Co w tym kontekście zakładają obie strony, zarząd i szef sztabu szkoleniowego?

– Trener Jan Furlepa ma z klubem ważny kontrakt i niezależnie od klasy rozgrywkowej, w której zagramy, będzie kontynuował swoje dzieło. W trakcie rozmowy powiedziałem trenerowi, że… „gdybyśmy chcieli Pana zwolnić, to kibice wywieźli by nas z klubu na taczkach”.

Na pożegnanie z 2 ligą MKS dostał “pocałunek śmierci” w postaci pucharowego wyjazdu do Błękitnych Stargard. Na klubowym fanpage-u napisał pan: Dramat! Co pan miał na myśli?

– Jak już wspomniałem MKS Kluczbork do krezusów nie należy, a wyjazd na zawody do Stargard, to koszt około 10 tys. złotych i tu klasa rozgrywkowa nie ma żadnego znaczenia. W ubiegłym roku Słupsk, a w tym roku Stargard. Osobiście uwielbiam polskie morze, ale bez przesady. Ponadto mecz odbędzie w środku tygodnia i może się okazać, że w sobotę znów gramy w… Stargardzie.

Przy Sportowej 7 panuje grobowa raczej atmosfera i trudno się temu dziwić, ale chyba klubowych drzwi nikt póki co nie oklei taśmą?

– Przy Sportowej panuje grobowa atmosfera wyczekiwania, ale też wytężonej pracy. Przypomnę tylko, że licencję na grę w 2 lidze otrzymaliśmy bez zastrzeżeń w pierwszym terminie i za wykonaną pracę wielkie podziękowania należą się Robertowi Płaczkowskiemu i pani Basi. Ponadto MKS to nie tylko pierwsza drużyna, ale i całkiem spora grupa młodzieży, którą także trzeba się zajmować. Czerwiec tradycyjnie jest dla nas bardzo pracowity. Już w najbliższy piątek spotykamy się z naszymi partnerami na podsumowaniu sezonu, a za tydzień uczestniczyć będziemy w święcie firmy Marcegaglia w Praszce (mecz pokazowy). Z kolei 23 czerwca, podczas Dni Kluczborka, organizujemy tradycyjny turniej im. Norberta Wolfa, z udziałem drużyn z Niemiec i Ukrainy. Zaś na zakończenie, w dniach 27-30 czerwca, MKS będzie gospodarzem Mistrzostw Polski Kolejarzy, z udziałem 18 spółek kolejowych (około 500 osób). Jak widać mamy co robić i drzwi są cały czas otwarte.

Zakładając, że “zielony stolik” nie przyniesie nam wybawienia, co zmieni się w strukturze i potencjale finansowo-organizacyjnym klubu? A może są jakieś zagrożenia, jeśli chodzi o start w nowych rozgrywkach? O co w końcu walczył będzie MKS jeszcze tego lata?

– To temat rzeka. Spadek do 3 ligi sprawi przede wszystkim to, że drużyna nie będzie już funkcjonowała na profesjonalnych zasadach. Oznacza to także, że zawodnicy idą do pracy, a zajęcia treningowe odbywać się będą po jej zakończeniu. Potencjał finansowy nigdy nie był zbyt duży, a w 3 lidze na pewno będzie jeszcze mniejszy. Na konkrety jest jeszcze za wcześnie, gdyż jak wspomniałem, jesteśmy przed spotkaniem z partnerami oraz z władzami miasta. Jeśli chodzi o zagrożenia dla egzystencji klubu to nie mam zamiaru ukrywać, że takie zagrożenie pojawi się, jeżeli odwróci się od nas miasto, sponsorzy i partnerzy. Mając na względzie jednak dokonania i fakt, że MKS Kluczbork już chyba na stałe wpisał się w panoramę miasta, jestem dobrej myśli, i że powoli uda nam się zbudować nową drużynę. O co będzie walczył MKS w nowym sezonie? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, gdyż nie wiem na jakim poziomie MKS będzie występował. Wrócę do minionego sezonu, skład personalny (zarówno jesienią jak i wiosną) był taki, że spokojnie powinniśmy się utrzymać, a może nawet powalczyć o coś więcej. Tymczasem spadliśmy, więc poczekajmy, co się w najbliższych dniach wydarzy. Jedno mogę powiedzieć, co powinno zadowolić naszych kibiców. Pewne jest, że szansę gry dostaną wszyscy nasi zawodnicy młodzieżowi i juniorzy, a jak się zaprezentują i czy podołają wyzwaniu, to też kwestia czasu.


Grupa III w 3 lidze to bardzo mocna “dywizja”. Bardzo długo wydobywała się z niej Odra Opole, z kolei ostatni jej uczestnik w pięknym stylu wywalczył następny awans (GKS 1962 Jastrzębie). Z takim personalnie składem możemy zakotwiczyć tam na następną “dekadę”.

– Możemy, ale naprawdę klub sportowy to nie tylko zawodnicy, ale także organizacja i finanse, i od tych czynników zależeć będzie gdzie i jak będzie grał MKS. Przed nami bardzo trudny okres, a jak mawiają „prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie”, to tak naprawdę w najbliższym czasie dowiemy się, czy wszyscy ci, którzy klepali mnie po plecach, chcieli się tylko zagrzać przy klubowym ognisku, czy też są z MKS-em na dobre i na złe.

Czego życzyć wszystkim tym, dla których spadek jest tylko kolejnym dołkiem w historii klubu i będą orać dalej?

– Nic odkrywczego nie wymyślę. Pieniędzy i życzliwych ludzi wokół klubu, no i może jeszcze dobrego konia do ciągnięcia tego pługa!

Rozmawiał Jacek Nałęcz.