PIERWSZA DRUŻYNA PRZYPIĘTY

Norbert Jaszczak: Miałem łzy w oczach

Kiedy wydawało się, że “męki pańskie”, jakie przechodzą w celu pozyskania gola biało-niebiescy, o kant będzie trzeba rozbić. W końcu na akt desperacji i odważne wejście w pole karne zdecydował się Norbert Jaszczak. Boiskowy zegar wskazywał wówczas 88 minutę.

– Dostałem dobrą piłkę na skrzydło od Bartosza Szepety. Postanowiłem sam zejść do środka, gdyż nie widziałem nikogo na obiegu, uderzyłem między nogami obrońcy (Damian Korkuś – red.) i wpadłem w euforię – tak kluczowy moment spotkania z Lechią Dzierżoniów opisuje zdobywca złotego gola.

Później nasz pomocnik sprintem pobiegł do narożnika boiska. W międzyczasie zdjął z siebie i wyrzucił na bok koszulkę, a za chwile nie było go już widać, ponieważ cała reszta naszej drużyny utworzyła na nim kopiec radości. – To był mój pierwszy gol od roku, tak się z tego ucieszyłem, że rozebrałem się odruchowo. Cóż powiedzieć, miałem po prostu łzy w oczach. Od początku rundy dostaję szanse od trenera i próbuję tych uderzeń. W końcu się udało, a ja jestem mega szczęśliwy, przecież dałem drużynie zwycięstwo.

Jak zeznał po “Norbi”, bramka strzelona Lechii była też jego premierowym trafieniem w zespole seniorskim, oczywiście jeśli chodzi o zmagania ligowe i mecze o stawkę. Za swój manifest zadowolenia gracz MKS-u zobaczył żółtą kartkę, ale kogo to dziś tak naprawdę interesuje.