- PIERWSZA DRUŻYNA PRZYPIĘTY

Jan Furlepa: Jak za szybko uwierzą, to będzie krach

– Śmiało można powiedzieć, że jesteśmy na półmetku przygotowań do wiosennej rundy rewanżowej, ponieważ docelowo w optymalnej dyspozycji chcemy być za miesiąc, na mecz pucharowy z Ruchem Zdzieszowice – mówi trener Jan Furlepa.

Szkoleniowcowi biało-niebieskich zadaliśmy kilka pytań na temat tego prawie miesięcznego okresu. Nasza drużyna jest także w połowie zimowych gier kontrolnych i o tym także pogadaliśmy.

Dlaczego zatem mecz 1/4 wojewódzkiego pucharu ze “Zdzichami” jest taki ważny?

– Z kilku względów. Będzie to pierwszy w nowym roku mecz o stawkę, a przy okazji podsumowanie całego okresu przygotowawczego i oby udało mi się dojść z zespołem do maksymalnej formy. Dochodzi do tego sam rywal, gdyż tydzień później zmierzymy się z nim w lidze, zaś do “pucharu” podchodzimy bardzo poważnie i rozgrywek tych nie będziemy chcieli zakończyć w Zdzieszowicach.

Już na początku przygotowań w kadrze doszło do pewnego rodzaju “wietrzenia”.

– Chciałbym zatem wrócić do moich decyzji personalnych. Osobiście podziękowałem trzem zawodnikom z tej “starej” kadry. Uznałem, że ci zawodnicy nam na wiosnę nie pomogą (Arkadii Herasymow, Denis Luptak i Kamil Kaczor, przyp. red.). Jeśli chodzi o pozostałych, czyli tych, którzy nie mieścili się w podstawowej kadrze stwierdziłem, że mają pewien potencjał i po solidnym przepracowaniu okresu zimowego, w tym uczestnictwie w obozie, będą w stanie spełnić oczekiwania i trafią na stałe do zespołu.

To jednak nie wszystkie ubytki.

– Cóż, stało się tak, jak się stało. Marcin Jantos zrezygnował z powodu obowiązków zawodowych, pracował do 18.00 i nie mógł z nami trenować. Mogę powiedzieć, że plany całkowicie pokrzyżowało mi niespodziewane odejście i decyzja Mateusza Kolbusza. Chłopak zostawił po prostu sprzęt w szatni, a ja z bocznych źródeł dowiedziałem się, że wyjeżdża do pracy w Holandii. Był to bardzo ciekawy zawodnik, do “obróbki” i wiązałem z nim bardzo duże nadzieje, nie na stoperze, ale na pozycji numer sześć. To są te dwa nazwiska, które naszą kadrę dodatkowo i wbrew planom uszczupliły.

Tygodniowe zgrupowanie w Stobrawie personalnie też zakończyło się trochę inaczej niż się rozpoczęło.

– Przede wszystkim o wielkim pechu może mówić Dustin Janik. Ten chłopak narobił mi wielkiego apetytu. Podczas badań miał doskonałe parametry wydolnościowe i szybkościowe, naprawdę na bardzo wysokim poziomie i uważam, że z tymi danymi będzie się bił o kadrę meczową. Niestety, nie był przygotowany, ponieważ występy w juniorach i w seniorach, to dwa inne piłkarskie światy. Zdrowie nie pozwoliło i doznał bardzo przykrej kontuzji zerwania więzadeł krzyżowych przednich w kolanie, co wykluczyło go na pół roku z uprawiania futbolu. Na pewno to wielka szkoda, lecz kontuzje nie wybierają. Kolejna sprawa dotyczy Kamila Jurasika. Ten chłopak wstaje o 4.00 rano, do pracy. Skręca meble, więc ciało ma ułożone w różnych pozycjach i też jego organizm powiedział “stop!”. Podochodzę do niego z ogromnym szacunkiem, gdyż o 16.30 jest na każdym treningu, więc proszę policzyć, ile ten zawodnik jest na nogach, a ja przecież dodatkowo wymagam solidnej pracy. “Jura” ma taki charakter, że on nie odpuści, ale odpuściła łydka, która nie wytrzymuje przy wzmożonym wysiłku i byłem zmuszony dać mu dwa dni przerwy z obozowych zajęć i zwolnić ze sparingu. Dodatkowo do wtorku mamy wolne, dlatego liczę, że ten uraz odpuści. To jest zawodnik, który bardzo dużo zrobił dla zespołu i bardzo na niego liczę.

Testy nowych graczy wciąż trwają. Na jakie konkretnie pozycje poszukiwani są piłkarze?

– Przede wszystkim cieszę się, że mamy już w drużynie Pawła Baraniaka. Dziś zdecydowanie priorytetem jest napastnik, klasyczna dziewiątka, no i szukam zawodnika na wspomnianą już opuszczoną przez “Kolbę” szóstkę. Michał Mazur jest w podstawowym składzie, na tej pozycji radzi sobie bardzo dobrze, ale dziś nie ma dla siebie konkurenta. Koniecznością jest też zatrudnienie trzeciego bramkarza. To jest dla mnie zawsze pozycja numer jeden. Jakub Szymański wypełnia swoja rolę i dużo dobrego można o jego występach powiedzieć. Jestem też bardzo zbudowany postawą Bartka Jeziorowskiego, który w oczach robi postępy, ale zostać z tą parą to zbyt duże ryzyko. Młodość ma swoje prawa, rozgrywki też. Golkiper w mojej drużynie musi być pewniakiem. Nie ukrywajmy, że na tę chwilę nasza kadra jest bardzo skąpa, więc trzech, czterech zawodników jest nam jeszcze potrzebnych.

No, ale niektórzy mówią, że nie ilość, a jakość!

– Ligę opędzić można i szesnastoma zawodnikami, tylko trzeba założyć, że mamy przed sobą 17 meczów, puchar wojewódzki i 3 zawodników zagrożonych pauzą za żółte kartki, a kontuzje… “odpukać”. Nikt mi nie da gwarancji, że to się w pewnym momencie nie posypie. Obóz zaczęliśmy 20 zawodnikami, a skończyliśmy w 16. Testowany Jan Jakacki także doznał urazu i opuścił zgrupowanie, o pozostałych już mówiłem. To nie jest takie proste, że podczas jednego, czy dwóch testów można od razu poznać się na danym zawodniku. Znacznie więcej dają cztery miesiące bezpośredniej pracy, stąd ta wiedza z rundy jesiennej i teraz podczas przygotowań. Używamy dlatego formuły “zawodnik testowany” i zawsze w stosunku do takiego występowały będą i plusy, i minusy. Na przykład do drużyny, na miejsce Kamila Nitkiewicza przymierzany jest na lewą obronę Kamil Witkowski, ale już poukładanie wszystkich klocków nie jest takie łatwe.

Dotychczasowy bilans sparingów to tylko jedna wygrana i całkiem ładny koszyczek straconych goli. Z czego to wynikło?

– Meczów, także tych sparingowych, nikt nie lubi przegrywać. Ani ja, ani drużna, ani kibice. Wpływ na wyniki miała duża rotacja zawodników i brak stabilizacji w kadrze, ale w okresie przygotowawczym tak musi być. Chcę dodać, że wybór sparingpartnerów był celowy i zamierzony. Z pełną świadomością zakontraktowaliśmy gry kontrolne z silniejszymi rywalami, gdyż tylko mocny przeciwnik jest w stanie pokazać nam to, czego nam brakuje. Mimo tego zagraliśmy na całkiem dobrym poziomie fragmenty meczów, jak połówki z GKS-em Jastrzębie, czy Skrą Częstochowa. Absolutnie nie mam pretensji o wygrany mecz z Polonią Nysa, która jest wprawdzie w 4 lidze, ale oceniam, że to drużyna, która umie grać w piłkę i z powodzeniem mogłaby występować w 3 lidze. Musze też dodać, że na testy przyjeżdżają czasami zawodnicy całkowicie nieprzygotowani, którzy o ile trenują, to jeszcze nie grali w tym roku w żadnym meczu, a to przecież dwie różne sprawy.

Jakie są zadania treningowo-szkoleniowe na następny miesiąc przygotowań?

– Teraz wszystko odbywać się będzie pod kątem selekcji pierwszej jedenastki i będę bardzo zadowolony, jeśli mi się to optymalnie uda na 29 lutego. Powtarzam swoim zawodnikom, że jeśli się nie załapiesz do pierwszego meczu, to pracuj, żeby załapać się do tego drugiego, czego ci bardzo życzę. Pragnę powtórzyć, że ten wynik w poprzedniej rundzie zrobiła nam “ławka” i tego nie da się ukryć. Teraz stricte już schodzimy z obciążeń i zaczynamy trudne treningi z piłkami. Do tego dojdzie szlifowanie taktyki oraz sposobów gry. Kazać zawodnikowi przebiec kilka kilometrów, to on to zrobi, ale już przyjąć odpowiednio piłkę może stanowić problem. Właśnie sparingi pokazały, że nam takich właśnie treningów brakuje. Wszystkie nasze mecze są nagrywane i szczegółowo analizowane. To dla nas, dla sztabu szkoleniowego jest teraz ważny okres, w którym musimy przekonać zawodników do tego, co my chcemy grać i jak to wszystko powinno funkcjonować na boisku.

Ale to tylko 3 liga…

– Zawodnik po pracy nierzadko przychodzi na trening zmęczony, patrzy na zegarek i marzy tylko o ciepłym prysznicu. Dlatego ja też muszę zejść na ziemię w pewnych osądach. Są zawodnicy, których piłkarsko oceniam bardzo wysoko, ale cechy motoryczne mogą w tych warunkach zawodzić i muszę brać na to poprawkę.

Zaplecze trzecioligowej drużyny seniorskiej MKS-u, to w kwestii juniorskiej oprócz Jeziorowskiego tylko jeden zawodnik, Miłosz Paradowski.

– To jest chłopak, który zaskoczył mnie przede wszystkim odwagą. Już wcześniej mu się przyglądałem na meczach juniorów i postanowiłem go sprawdzić. Nie poznałem go jeszcze tak dobrze, żeby pokusić się o przedwczesne wyrokowanie, ale muszę powiedzieć, że jeśli będzie się rozwijał, to będzie w stanie mocno naciskać na pierwszy skład. Bardzo mu tego winszuję, ale musi przypilnować szkoły. Rozmawialiśmy w cztery oczy i powiedziałem mu jasno, że najpierw nauka, a później piłka. Musi więc poukładać sobie te sprawy właśnie w takiej kolejności. W piłce nie wyjdzie i co wtedy… Oczywiście jako piłkarzowi życzę mu jak najlepiej. Dałem mu nawet dzień wolnego na zgrupowaniu, żeby zaliczył – chyba język polski i fajnie, że na to poszedł.

Miesiąc przygotowań szybko zleci, tymczasem są tacy, który już dziś widzą jak MKS Kluczbork “goli frajerów” w drodze do awansu do 2 ligi.

– (śmiech) Powiem tak, że zaraz po meczu z KKS-em Kalisz rozmawiałem z trenerem Wieczorkiem o naszych celach nadrzędnych, czyli o utrzymaniu się. “Co ty opowiadasz!? Jak będziesz tak walił jak jesienią…” –  usłyszałem. Rysiu, ja doskonale wiem jaka jest wiosna i nabrałem już do tego sporo pokory – odparłem. Szczególnie okresy przygotowawcze mnie tego nauczyły. Jeśli zespół zbyt szybko uwierzy, że jest dobrze, to zaraz następuje krach, a z tego krachu bardzo trudno później się wydłubać. Wszystko i tak zweryfikuje liga, najlepiej i najbardziej wiarygodnie.

(rozmawiał Jacek Nałęcz)