PIERWSZA DRUŻYNA PRZYPIĘTY

Dwa sierpowe i zasieki: LKS Goczałkowice-Zdrój – MKS Kluczbork 2:3 (1:3)

Najpierw w Goczałkowicach było historycznie. Zanim rozpoczęto trzecioligową inaugurację oddano honor warszawskim powstańcom, a już w 3 minucie gospodarze napisali nowy rozdział w klubowych księgach za sprawą Dawida Ogrockiego. Pomocnik LKS-u dostał znakomite podanie i z narożnika 5 metra zdobył pierwszą w historii swojego klubu bramkę w 3 lidze.

To były praktycznie wszystkie popisy miejscowych w tej części gry. Niecałe 5 minut później piłkę z kornera dośrodkował debiutant w naszym zespole Karol Latusek, a Kamil Witkowski musnął ją głową i stan meczu się wyrównał. Od tego momentu na placu gry rządzili już tylko goście, choć na następne trafienia czekaliśmy do końcówki odsłony numer jeden.

Efektem przewagi MKS-u były seryjnie bite rzuty rożne, z lewej bądź prawej strony, ale klarownych okazji do zdobycia goli jakoś brakowało. Co się odwlecze… W 41 minucie kapitalnym podaniem popisał się Norbert Jaszczak, który wypatrzył wbiegającego w pole karne Bartosza Włodarczyka. Nasz rudzielec uderzył po długim rogu, nie dając szans Patrykowi Szczuce po czym włożył piłkę pod koszulkę, a koledzy z drużyny zabujali mu kołyskę.

Ledwie goczałkowiczanie wznowili grę, to już musieli dochodzić do siebie po drugim ciosie. Włodarczyk poczuł krew i kilkadziesiąt sekund po tym wyskoczył zza pleców bawiących się rozegraniem futbolówki obrońców. Skrzydłowy MKS-u odebrał jednemu z nich piłkę i huknął z lewej nogi pod poprzeczkę. Tak, to były dwa porządne prawe sierpowe na skroń rywala.

Tak przyjemnie na stadionie beniaminka jednak nie było. Zawodnicy klubu Łukasza Piszczka na drugą połowę wyszli bardzo zmotywowani. W 60 minucie świetnie spisał się stojący między słupkami Dawid Witek, który wyciągnął bardzo groźny strzał Łukasza Hanzla. Wcześniej minimalnie pomylił się Bartosz Marchewka, co tylko potwierdzało powrót do meczu dumy Zdroju.

Ten sam Marchewka był już bardziej precyzyjny w 63 minucie, kiedy głową złapał dla swoich kontakt. Cztery minuty po tym biało-niebiescy musieli radzić sobie w dziesiątkę, kiedy po faulu na Ogrockim pod prysznic odesłany został Witkowski. W 76 minucie musiał być remis, a to jak Witek powyciągał niemalże z linii piłkę, pozostanie tylko jego tajemnicą. Tak, nasi chłopcy przeżywać zaczęli bardo ciężkie chwile.

W 79 minucie Kamil Łączek trafił w słupek, zaś w 90 minucie Hanzla powstrzymała poprzeczka… Gdyby w doliczonym czasie gry Kamil Jurasik wygrał san ma sam ze Szczuką, nasze paznokcie byłyby w lepszym stanie. Ludzie grającego trenera Damiana Barona dwoili się i troili, żeby jakoś sforsować ewidentnie już uprawianą kluczborską odmianę obrony Częstochowy. Na nasze szczęście nie udała im się ta sztuka!

LKS Goczałkowice Zdrój – MKS Kluczbork 2:3 (1:3)

Bramki: Ogrocki 3, Marchewka 63 (głową) –  Witkowski 8 (głową), Włodarczyk 41, 42

Żółte kartki: Ogrocki, Zięba – Witkowski

Czerwone kartki: Witkowski 67 (druga żółta)

MKS: D. Witek – Orłowicz (k), Paradowski, Przystalski, Witkowski – Włodarczyk (81. Jelonek), Mazur, Nykiel, Baraniak (66. Smolarek), Jaszczak (73. Gierak) – K. Latusek (46. Jurasik)

Trener Jan Furlepa

LKS: Szczuka – Dragon, Baron (80. Maroszek), Zięba, Łączek – Jonda (90. Dokudowiec), Hanzel – Ogrocki (84. Matuszczyk), Furczyk (46. Grygier), Ćwielong – Marchewka (76. Kozina).

Trener (grający) Damian Baron