PRZYPIĘTY

“Włodar” trafiał razy dwa. Było kołysane

Skąd wzięła się ta kołyska? Otóż ta kołyska odpowiadała istotnym potrzebom naszej drużyny. Ale, po kolei…  Bartosz Włodarczyk podczas meczów sparingowych skutecznością nie grzeszył. Jedna bura od trenera, druga, i jak w Chatce Puchatku, że “im dłużej zgrywam tę muszkę ze szczerbinką, tym dłużej ta “piła” nie chce wpaść do siatki…”.

– Przyznaję, to był dramat. Kilka razy rozmawiałem na ten temat z trenerem i obiecałem, że już w lidze będzie mógł na mnie liczyć. Bardzo się cieszę, że udało mi się dotrzymać słowa – mówił po meczu z LKS-em Goczałkowice nasz skrzydłowy. Liczyć na “Włodara” można zawsze, bo to taki grajek, który zwija dywan w swych szarżach na bramkę rywala, ale goli, hmm, jakoś ostatnio “niet”.

– Przy pierwszym golu idealną i całą robotę zrobił “Norbi”(Norbert Jaszczak), który podał mi na piąty metr, a ja tylko zrobiłem to, co do mnie należało, tak jak lubię, po długim rogu. Przy bramce numer dwa zdecydowałem się zaatakować obrońcę, odebrałem mu pikę i uderzyłem tam, gdzie zamierzałem. Jednym z naszych zadań było absorbować defensywę i wszyscy poszliśmy wysoko, kiedy rywal wznowił grę od środka – rozbierał na czynniki swoje trafienia.

Wiśta wio! Męki gier kontrolnych Włodarczyk puścił w niepamięć w… 120 sekund, gdyż tyle zajęło mu wyciągnięcie amunicji i rozstrzelanie przeciwnika. Po pierwszej bramce, która wyprowadziła MKS na prowadzenie, szczęśliwy strzelec ostentacyjnie zawinął futbolówkę pod trykot, udając babę w ciąży. – To wszystko było bardzo spontaniczne. Chłopcy złapali temat i machnęli tę kołyskę. Rzeczywiście, zostałem ojcem, a dziecko ma przyjść na świat zimą – wyjaśniał akcję zapoczątkowaną przez słynnego Bebeto.

Pozdrawiając Marlenę przypominamy, że “Włodar” dwa gole w mistrzowskim meczu zaliczył ostatnio przeciwko – uwaga – rezerwom Górnika Zabrze. To nasz najbliższy rywal i przy okazji pierwszy w nowym sezonie lider tabeli w naszej grupie. To jak, w sobotę będzie zaś bujane?