Bez kategorii

Michał Glanowski: Gdyby nie MKS, przestałbym grać w piłkę

Wieść o ewentualnym powrocie do MKS-u Michała Glanowskiego wzbudziła wśród kluczborskich fanów "kopanej" niemałe podniecenie. Przecież "Glanu", to nie mniej – nie więcej, tylko żywa legenda naszego klubu. Współautor największych sukcesów klubu podpisał na razie roczny kontrakt, na razie…

– Kto odezwał się pierwszy, ty, czy zarząd MKS-u?
– Można śmiało powiedzieć, że zrobiłem to pierwszy. Decyzja podyktowana została względami osobistymi, lecz dostrzegłem także zainteresowanie drugiej strony, czyli klubu.

– Jeśli pociągniemy ten wątek osobisty, to czego się dowiemy?
– Moje życie wywróciło się do góry nogami, ale w jego pozytywnym sensie. Poznałem osobę, z którą zamierzam dalej iść przez życie, w drodze jest potomstwo, a w maju przyszłego roku bierzemy ślub. Do tego potrzebna jest stabilizacja rodzinna, dlatego postanowiłem osiąść w rodzinnych stronach. Od lipca mieszkam już w Kluczborku, więc na stadion mogę iść "z buta".

– I do pełni szczęścia jeszcze można pokopać w piłkę w zawodowym klubie…
– Rzeczywiście, świetnie się to ułożyło. W MKS-ie tak naprawdę zaczynałem, więc można powiedzieć, że historia zatoczyła koło i tu zamierzam zakończyć swoją karierę.

– Zakończyć!? 30-lat to nie jest wiek na powieszenie butów na kołki.
– Dlatego chwała władzom MKS-u i trenerowi, że dali mi szansę powrotu i gry na szczeblu centralnym. Powiem szczerze, że gdyby nie taki obrót wypadków, zakończyłbym czynne uprawianie sportu i poświęcił się życiu rodzinnemu. Na Opolszczyźnie wielkiej alternatywy dla mnie nie było i znów musiałbym wyruszyć w kraj za poszukiwaniem pracy, a tego już nie chciałem.

– Gwarancji występów też nikt nie da. Andrzej Konwiński buduje raczej perspektywiczny zespół i trudno się będzie przebić do "meczówki".
– Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Nabrałem sporo pokory i nie czuję się pewniakiem. Z trenerem rozmawiałem już o ewentualnych wariantach ustawienia zespołu, ale oczywiście o wszystkim zadecyduje i tak moja aktualna forma. Zapewniam jednak, że będę ciężko pracował i zrobię wszystko, żeby grać.

– Nieco senny zwykle klubowy facebook-owy fanpage bardzo entuzjastycznie przyjął informację o twoim powrocie na Sportową. Jak myślisz, z czego to wynika?
– W Kluczborku mam na pewno swoją rzeszę sympatyków, ale też mnóstwo znajomych. Przeciwnicy też się znajdą. W końcu to tutaj tak naprawdę wszystko się zaczęło. Pięć lat do dużo, tym bardziej, że były to najlepsze lata klubu. Byłem podstawowym zawodnikiem, kapitanem drużyny, robiliśmy awanse i oni to pamiętają. To bardzo miłe, że tak zostałem przyjęty i wypada mi tylko powiedzieć, że postaram się nie zawieść ich oczekiwań. Co najmniej 50 ludzi więcej przychodzić będzie na stadion – to pewne! (śmiech).

– Przez ostatnie lata praktycznie co roku zmieniałeś klub i ktoś się może tego przyczepić, że nie potrafiłeś nigdzie dłużej zagrzać miejsca. Dlaczego?
–  Fakty są takie, że w każdym z byłych już klubów nie grzałem ławy. Spędziłem bardzo dużo minut na boisku i nie wyszedłem z obiegu. Zabrakło z pewnością jakiegoś elementu emocjonalnego, że nie wiązałem się na dłużej, ale i z tego wyciągnąłem wnioski. Wracając do MKS-u także jestem daleki od składania deklaracji. Przekonałem się nie raz jak to jest, gdy tak się robi. Nigdzie więcej nie zamierzam się ruszać, co do tego wątpliwości nie mam.

– W nowej drużynie są zawodnicy, z którymi grałeś w piłkę i tę komunikacje było już widać i słychać podczas sparingu z ROW-em Rybnik. Ba, kontrakt podpisałeś tego samego dnia, co Donatas Nakrosius.
– Rzeczywiście zespół jest bardzo ciekawy i kilka akcji wyszło nam jak starym wyjadaczom. To dobrze. Donatas? Razem reprezentowaliśmy barwy Odry Opole, podobnie jak z "Dejką" (Sebastian Deja), z którym mimo tego, że gramy praktycznie na tej samej pozycji, to jest szansa być razem na boisku. Zresztą, z każdym meczem powinno to coraz lepiej funkcjonować, ponieważ kadra się ustabilizuje.

– Oczekiwania względem drużyny jakieś jednak będą. Są tacy, którzy już widzą MKS w czołówce, a może i nawet lepiej?
– Takie jest prawo każdego kibica. Wiele zależeć będzie od tego jak "zatrybimy" na starcie rozgrywek. Tu też będę bardzo powściągliwy, jeśli chodzi o ligowe konkrety. Wszystko pokaże czas.

– Oni jednak dalej "lajkują" twój come-back. Co powiesz kluczborskiej publice przed inauguracją świeżego sezonu?
– Bardzo chciałbym zapisać się jeszcze w klubowych kronikach. Dziękuję im za wsparcie i liczę na dobrą frekwencję na meczach. Zawsze gorąco dopingujcie i wierzcie w MKS Kluczbork! No i dzięki za te "lajki"! (Rozmawiał Jacek Nałęcz)

fot. (http://mkskluczbork.pl/)